Każdy artysta w swojej pracowni posiada różne akcesoria, przybory ułatwiające pracę, sztalugi, pędzle, pojemniki na farby itp. Super, jeśli wszystkie to możemy trzymać w jednym miejscu. Niestety moja pracownia rozrzucona jest po całym domu. Za sypialnymi drzwiami schowana jest złożona sztaluga, podobrazia przechowuje na szafie, farby i papiery do akwareli w komodzie w salonie. Maluję najczęściej na stole. Wyobraźcie sobie, ile czasu zajmuję mi skompletowanie potrzebnych materiałów. Nie jest to łatwe, ale znalazłam ostatnio rozwiązanie małej części moich problemów z przechowywaniem materiałów malarskich...
Z pomocą przyszła mi zakupiona na początku grudnia mała, poręczna, rozkładana sztaluga stołowa z Lidla.
Kupno sztalugi stołowej był pomysłem bardzo spontanicznym. W sumie to nie szukałam tego gadżetu, nie przeszukiwałam czeluści internetu i nie porównywałam wielkości, cen
itp.
Posiadam jedną sztalugę plenerową, która w zupełności mi wystarcza do większych gabarytowo podobrazi. Przy małych pracach nawet mi się nie chce jej wyciągać z konta. A to błąd. Obrazy na płótnie nie zależnie czy są malowane farbami olejnych, czy akrylowymi, wymagają pracy w pionie. Ułatwia to malowanie, możemy swobodnie odejść od pracy i ocenić poprawność proporcji, kompozycji itp. Malowanie w zbyt bliskiej odległości od pracy, gdy nie możemy złapać z obrazem pewnego dystansu, może powodować popełnianie drobnych błędów kompozycyjnych, które z kolej wpłyną na cały późniejszy odbiór naszego dzieła. Kiedyś słyszałam takie stwierdzenie, że tylko staruszkowie sędzią podczas malowania. No cóż, może zaczynam powoli się starzeć, ale przy małych pracach wygodni jest mi po prostu siedzieć. A ta stołowa sztaluga jest idealna do pracy z małymi pracami, podobraziami.
Na walizkową sztalugę stołową trafiłam przypadkiem, robiąc
zakupy w Lidlu. Jak zobaczyłam to małe cudo, to pomyślałam, że przecież tego właśnie mi brakuję. Zrobiłam sobie wcześniejszy prezent gwiazdkowy. Sztaluga nie jest już dostępna w sklepie. Jest to produkt, który pojawia się co jakiś czas w ofercie tego sklepu. Dlatego zdecydowałam się Wam co nieco o niej opowiedzieć. Może moje uwagi przydadzą się komuś, kto w przyszłości będzie zastanawiał się nad kupnem tego gadżetu.
Ta stołowa sztaluga jest dość fajnie skonstruowana, na zewnątrz wygląda jak zwykła drewniana walizka. Jej środek skrywa zestaw podstawowych materiałów potrzebnych do malarstwa akrylowego. Zestaw zawiera dwa płótna, paletę, 10 pędzli różnej wielkości, szpachelkę, dwa ołówki 2B oraz 18 farb akrylowych.
Walizka wykonana jest z nieolejonego drewna jesionowego, ma fajny uchwyt i dwie klamry. Zamknięta ma wymiar 45x33x13 cm. Po otwarciu wysuwamy część ruchomą sztalugi, która umożliwia nam zamocowanie blejtramu lub dykty. Maksymalnie możemy pracować na 70 cm podobraziu. Dno walizki podzielone jest na kilka przegródek ułatwiających segregację przyborów malarskich. Sztaluga ma możliwość regulacji konta nachylenia części roboczej, na której zamontowaliśmy nasze płótno.
W skład wyposażania walizki wchodzi:
- Dwa zagruntowane bawełniane podobrazia 30x25 cm oraz 30x40 cm naciągnięte na drewniane ramy. Samo płótno wydaje się dobrej jakości, niestety mi trafiły się niewymiarowe ramy, przez co podobrazia bardziej przypominają romby niż prostokąty. Mam nadzieję, że to nie jest normą. Defekt ten dostrzegłam dopiero podczas malowania.
- Pędzle wykonane są z miękkiego syntetycznego włosia, całkiem fajnie sprawdzają się w akrylach oraz olejach. W zestawie do dyspozycji mamy sześć płasko ściętych pędzli o numerach 10, 12, 14, 16, 18, 20, 22, oraz trzy pędzle okrągłe o numerach 4, 6, 8. Moim zdaniem brakuję tutaj jednego większego pędzla dla osób, które lubią pracować z większym rozmachem. Zestaw ten można zawsze uzupełnić według własnych preferencji.
- Plastikowa paleta malarska ma bardzo fajny kształt z mnóstwem małych przegródek na poszczególne kolory. W środkowej części mamy sporo miejsca na mieszanie barw. Niestety takie podziały na mniejsze miseczki powoduje, że z palety ciężko korzysta się malując szpachlą, natomiast do pędzli jest super. Moim zdaniem świetnie nadaję się do pracy ze wszystkimi farbami wodnymi: akryli, akwareli, gwaszu, gorzej z farbami olejnymi. Nie mogę sobie wyobrazić czyszczenia tych malutkich miseczek z zaschniętych farb olejnych.
- Szpachelka oraz dwa ołówki 2B. Szpachla jest wykonana z plastiku, jest w miarę giętka, całkiem dobrze się nią maluję, choć nie wypróbowałam jej jeszcze na większych płaszczyznach.
- Farby akrylowe, ich konsystencja jest dość rzadka, co z kolej wpływa na krycie farb. Trzeba nałożyć nieco grubszą warstwę, aby kolory nam nie przebijały. Mają za to bardzo ładne, intensywne kolory, nie ma problemu z mieszaniem ich z farbami innej marki. Dla mnie jedynym minusem tych farb to mała pojemność tubek. Lubię malować impastem, niestety przy tego typu malarstwie farby bardzo szybko się zużywają.
Moje wrażenia po pierwszych testach są naprawdę pozytywne. Rozczarowana jestem jedynie krzywymi podobraziami. Cena takiej walizkowej sztalugi to 120 zł. Jak dla mnie w miarę przystępna.
Na początku pisałam Wam, że sztaluga pomogła mi w uporządkowaniu moich przyborów malarskich. Jak? Otóż walizka jest całkiem pojemna. Obecnie mieszczą się w niej wszystkie moje materiały do pracy z akwarelą. Jak wiecie, akwarelę darzę ogromną sympatią i to z nią najczęściej pracuję. Dlatego do walizy zapakowałam wszystkie pędzle, media, pojemnik na wodę, taśmę do napinania, farby i trzy bloki do akwareli. Spokojnie wszystko się w niej mieści. Ja mam komfort, że wszystkie potrzebne materiały mam w jednym miejscu i nie muszę szukać po szafkach. Z całą pewnością taka sztaluga przyda się również w plenerze. Zamierzam ją przetestować jak tylko zrobi się nieco cieplej. Jak Wam się podoba?
Pozdrawiam Was ciepło
Anka
Etykiety: malarstwo, pejzaż, pracownia