Nie umiem malować...

Doszłam ostatnio do wniosku, że nie potrafię malować... Wiosna to cudowny okres, gdzie na wyciągnięcie ręki mamy tyle pięknych kolorowych i pachnących inspiracji. Nic tylko usiąść i malować, czerpać pełnymi garściami z tego naturalnego piękna. A ja dwoje się i troję, aby tak piękne modelki, jak najdokładniej odwzorować na papierze, a i tak wychodzi zupełnie coś innego, całkiem niezamierzonego....

Zawsze podziwiałam artystów, któż z wielką starannością i dbałością o każdy szczegół anatomii potrafią odwzorować portretowaną osobę, roślinę lub przedmiot z wręcz fotograficzną dokładnością. Wiem, że to wymaga lat pracy nad warsztatem i ogromnego skupienia oraz dyscypliny. Wiem też, że trzeba mieć do tego pewne predyspozycje. Nie każdy artysta w takim samym stopniu odnajdzie się w malowaniu portretów, botanicznych kwiatów czy też miejskiej architektury. Ja z całą pewnością nie potrafię, choć odnajduję inspirację w różnej tematyce, taka moja natura wiecznego poszukiwacza...

"Kalina", akwarela, 2016 r.

Nie umiem malować kwiatów z botaniczną dokładnością, ani nawet nie zbliżam się do takiej dokładności, nie potrafię koniec kropka. Zawsze, gdy tylko najdzie mnie ochota na taki sposób malowani, to bardzo szybko górę bierze moja natura niecierpliwca. Dochodzę do wniosku, że praca jest jakaś sztywna i "sucha". Czy akwarela może być sucha? No bo ja tak lobię rozlewać, chlapać, pryskać. Nie potrafię skupić się na jednym szczególe, gdy w głowie widzę już te rozlewające się plamy fary i wody. No może z wyjątkiem portretów, wtedy nie lubię się spieszyć...

"Żonkile", akwarela, 2016 r. 

Za każdym razem, gdy zabieram się za malowanie kolejnych kwiatów, tłumaczę sobie, że teraz będzie inaczej, tym razem namaluję coś innego bardziej zbliżonego do modela... No i na tym się kończy. Bo ja chyba tak te kwiaty wewnętrznie postrzegam. Jako coś bardzo pięknego, delikatnego, eterycznego wręcz nieuchwytnego. I z stąd ta moja szkicowa, szybka forma, z pewnym niedopowiedzeniem...   
Nie potrafię inaczej i ostatnio doszłam do wniosku, że jest mi z tym dobrze. Wypracowałam sobie taki styl malowania, który jest w stu procentach zgodny ze mną, oraz moim sposobem postrzegania świata. 


"Piwonie", akwarela, 2016 r.

Nie potrafię malować w sposób bardzo realistyczny i cieszę się z tego niezmiernie. Jest to moja sztuka i mam nadzieję, że Wam również przypadnie do gustu. I mimo że efekty są całkiem inne niż planowałam na początku, to jestem z nich bardzo zadowolona. Co jest dla mnie najważniejsze, że nie trzeba walczyć z naturą niecierpliwca a jedynie poddać się jej, zaufać swoim odczuciom i cieszyć się z tego, że taka praca daje nam dużo satysfakcji, a przez co staje się autentyczna, wyjątkowa nie do podrobienia...


Pozdrawiam 
Anka 





Etykiety: , , , , ,